Wnętrze w jakim przebywamy ma wielki wpływ na nas. Może pobudzać do działania, dodawać energii, sprawiać, że łatwiej nam w nim wypocząć, ale może też nas przytłaczać, wprowadzać w stan podenerwowania, negatywnie oddziaływać. Nasz dom to powinna być pewnego rodzaju oaza, nasze bezpieczeństwo, ulubiona przystań. Często ściany są w stanie opowiedzieć niejedną historię… Zastanawialiście się kiedyś co Wasze wnętrze mówi o Was samych? Niejednokrotnie, kiedy wprowadzamy się do nowego miejsca planujemy całą przestrzeń, oglądamy tysiące inspiracji, krok po kroku przenosimy je do siebie. A później nagle okazuje się, że nadal czegoś brakuje, że nie czujemy się tu do końca tak jakbyśmy chcieli. W jaki sposób stworzyć sobie przestrzeń, która zamieni się w prawdziwy dom? W miejsce, w którym nie będziemy chcieli nic zmieniać, w którym od progu będziemy czuć się dobrze? Na co zwracać uwagę przy urządzaniu mieszkania i w jaki sposób dokonywać ewentualnych poprawek, jak znaleźć swój styl?
Urządzanie wnętrza niej jest wcale tak prostą sprawą jakby mogło się wydawać. Wybieramy kolory ścian, ustawiamy meble, wieszamy obrazy, ale często bywa tak, że kiedy właściwie całość jest już gotowa to nadal nam czegoś brakuje. Dokładamy więc kolejne akcenty, dodatki, zapełniamy przestrzeń, poszukujemy nowych inspiracji. A jednak nadal czujemy, że to nie to to. Jak to odmienić?
Kinga i Artur kupili swoje nowe, pierwsze, wymarzone mieszkanie. Duże, przestronne, trzypokojowe. Z wielkich okien rozpościerał się widok na panoramę miasta. Chcieli, aby było przytulne, postanowili, że zanim się wprowadzą wszystko musi być idealnie wykończone, takie pod klucz. Nie chcieli żadnych półśrodków, nie wyobrażali sobie życia na kartonach. Mieli wielkie pole do popisu, bo mieszkanie było w stanie deweloperskim, można było więc je porównać do czystego płótna, które to oni mieli zapełnić. Kupili kuchnię na zamówienie, modną na połysk, identyczną jaką mieli znajomi, którzy bardzo ją zachwalali. Do tego wielka skórzana kanapa, beżowe ściany i reszta mebli do kompletu. Duża witryna, stół sześcioosobowy, szafka pod tv, komoda. Cały komplet. Nie chcieli niczego z innej bajki, bali się, że nie będzie to pasować, jeśli zaś postawią na wszystkie meble z tej samej serii, na pewno będzie wyglądać to dobrze. W końcu widzieli już wcześniej całość zaprezentowaną na sklepowej wystawie, łatwo więc było sobie wyobrazić jak to będzie wyglądać u nich. Kiedy jednak się wprowadzili okazało się, że nadal nie czują się tu dobrze, jak u siebie. To wnętrze ich uwierało, mimo drogich mebli czuli się jakby było niewykończone, jakby nie do końca pasowało do nich. Kuchnia na wysoki połysk, ku rozpaczy Kingi, wiecznie była w samych plamach od paluszków ich rocznego dziecka, było na niej dosłownie wszystko widać. Ciężkie, ciemne meble przytłaczały, beż na ścianach zaczął drażnić. Ale przecież nie będą robić od nowa gruntownego remontu! Jak mieliby teraz wszystko po kolei wymienić? Wnętrze pachniało świeżością, lecz zamiast cieszyć wprawiało tylko i wyłącznie w frustrację. Kinga nałogowo zaczęła oglądać różne inspiracje, czytać magazyny wnętrzarskie. Podziwiała spójne wnętrza, zachwycała się bielą, jasnością, coraz mocniej żałując pochopnych decyzji. Urządzając mieszkanie nie zastanawiali się nad tym jak chcieliby się w nim czuć, jakie są ich potrzeby, jakie powinno spełniać funkcje. Nie myśleli o tym jak będzie się je sprzątać, w jaki ewentualny sposób będzie można je odmieniać. Wybierali rzeczy polecane przez znajomych, kupowali komplety mebli, które wpadły im w oko, gdzie sprzedawca zapewniał, że są najwyższej jakości. A potem okazało się, że w tym wszystkim zabrakło ich. Że choć w katalogach wszystko to wyglądało ładnie i schludnie, to Oni nie potrafili się w tych rzeczach odnaleźć. Jasna kanapa przy ich małym dziecku była wiecznie brudna, ciężkie meble kurzyły się, widok zza okna został zdominowany przez to, co w środku. Kinga zaczęła na szybko kupować tysiące dodatków które to miały dodać charakteru, ale nadal nie czuła się tu dobrze. Zaczęłyśmy pracować nad nową koncepcją. Nie było sensu wszystkiego wymieniać, bo po pierwsze brakowało na to środków, po drugie wszystko przecież było praktycznie nowe, często robione na wymiar, jak więc pozbyć się tego ot tak?
Pierwsze co, Kinga musiała gruntownie przemyśleć swoje potrzeby. Nazwać konkretnie to jak chciałby się w tym swoim domu czuć, na czym jej zależy, jakie funkcje ma spełniać to ich wnętrze. Z tysiąca inspiracji zakreślała to, co podobało jej się najbardziej, nie skupiała się już na całości, a na szczegółach. Tworzyła inspiracyjne tablice, te rzeczy, które pojawiały się w jej wyborach kilkukrotnie, a nie tylko na przykładzie konkretnego wnętrza w którym były wpasowane, wpisywała na listę swoich pragnień. Tak było w przypadku galerii na zdjęcia, kolorystyki ścian, prowansalskich akcentów. Teraz pozostało połączyć to z tym wszystkim co już miała w domu, sprawić, żeby współgrało to z całym wystrojem. Wnętrze było utrzymane w kolorystyce beżu i ciemnego brązu. Trzeba było je trochę rozjaśnić, Kinga więc małym kosztem wymieniła krzesła na białe, takie zupełnie nie do kompletu, a jednak okazało się, że to był strzał w dziesiątkę, że ożywiły całość, sprawiły, że salon przestał wyglądać jak wyjęty z katalogu, dodatkowo nabrał lekkości. Ściany przemalowała na lekko złamaną biel, zawisły białe i drewniane ramki, wnętrze wypełniły przytulne tekstylia. Kolor przewodni dodatków musiał współgrać z waniliową kuchnią i meblami, postawiła więc na oliwkę. Wnętrze krok po kroku zaczęło się odmieniać. Ważne było też wypróbowanie ustawienia mebli w różnych konfiguracjach, niezależnych od tego jak stały wcześniej zaprezentowane w sklepie. Każdy dom ma swój indywidualny układ, dlatego też nie warto przenosić do siebie kropla w kroplę tak jak wcześniej zobaczyliśmy coś w katalogu. Zielone rośliny i osobiste akcenty dopełniły całość. Nagle okazało się, że wcale nie trzeba wiele, najważniejszy to tylko przemyślany kierunek, określenie swoich celów.
Aby dobrze poczuć się we wnętrzu trzeba mu dać czas, trochę w nim pomieszkać, poczuć je. Nie ma nic gorszego niż pośpiech podczas urządzania. Musimy określić swoje potrzeby, zdefiniować swój styl, dobrze przemyśleć, co nam się podoba, w jakich wnętrzach czujemy się najlepiej, pamiętać o funkcjonalności. Co z tego, że wypełnimy cztery kąty najpiękniejszymi rzeczami z możliwych, jak później nie będziemy w stanie utrzymać ich w porządku, kanapa okaże się być całkowicie niewygodna tak, że nie da się na niej wypoczywać, a obrazy zamiast przykuwać nasz wzrok i nas relaksować, będą nas wprawiać w stan podenerwowania. Musimy unikać zbyt wielu bodźców, wizualnego chaosu. Jeśli lubimy zmiany, zadbajmy o spokojne, spójne tło, które będziemy mogli odmieniać kilkoma akcentami. Nie decydujmy się na mocne kolory mebli i ścian, bo ciężko później będzie nadać im zupełnie innego charakteru.
Urządzając mieszkanie musimy wziąć pod uwagę to na jaką wychodzi stronę świata, na punkty świetlne, dobrze przemyśleć jego układ. Zadbać o detale, dodatki mają naprawdę wielką moc, można nimi wiele zdziałać. Ważna jest też ogólna organizacja przestrzeni, przemyślenie miejsca do przechowywania, patrzenie przyszłościowe, bo jednak najczęściej jest tak, że z upływem czasu tych rzeczy przybywa, musimy więc zawczasu pomyśleć, gdzie będziemy je przechowywać. Musimy dostosować dom do naszych upodobań, jeśli mamy naturę bałaganiarza, nie róbmy tysiąca otwartych półek i szafek, na których przy naszym charakterze może wkraść się chaos. Pomyślmy, jak możemy ułatwić sobie życie, zorganizujmy wnętrze tak, abyśmy z łatwością mogli je uporządkować.
Czasami wchodząc do czyjegoś domu momentalnie czujemy się tam jak u siebie. Zachwyca nas, inspiruje, sprawia, że dobrze nam się w nim przebywa. Mają na to wpływ różne szczegóły takie jak zapach, jak dbałość o detale, świeże kwiaty na stole, ogólny wizualny ład i porządek, przemyślany wystrój. Ważne, aby w naszym wnętrzu było czuć nas, abyśmy otaczali się rzeczami, które nam się podobają, które coś o nas mówią. Nie bójmy się personalnych akcentów, śmiało wystawiajmy ramki ze zdjęciami, układajmy na półkach książki, pod ręką ciepły koc, którym w każdej chwili z przyjemnością możemy się okryć. To wszystko sprawi, że będziemy się czuć dobrze, że nasz dom będzie spójny z tym co jest w nas w środku. Nie podążajmy ślepo za modą, za tym co polecają nam inni, pamiętajmy, że to nasz dom i przede wszystkim to my sami musimy czuć się w nim dobrze, to nam ma służyć, nas zachwycać a nie innych.
Zmiany mogą dokonywać się stopniowo, nie przewracajmy całego domu do góry nogami tylko dlatego, że gdzieś zobaczyliśmy coś co nas zachwyciło. Zastanówmy się czy to na pewno do nas pasuje, jak będzie współgrać z resztą domu, czy dana rzecz podobała nam się w konkretnym wnętrzu, a czy bez jego otoczki będzie tak samo ciekawie to wyglądać? Pamiętajmy, że najważniejsze nie są finanse a pomysł. Często możemy odmienić nasz dom naprawdę niewielkim nakładem, liczy się przede wszystkim determinacja, spójność, konsekwencja. Jeśli stworzymy już wymarzoną wizję naszego gniazdka, twórzmy je krok po kroku, kupując kolejny przedmiot zastanówmy się czy na pewno pasuje nam to do całości, czy przybliży nas do ostatecznego efektu jaki chcemy uzyskać. Nie spieszmy się, nie ma nic gorszego niż zakupy pod wpływem chwili. Mamy czas, w końcu są tacy, którzy twierdzą, że dom urządza się całe życie, a kiedy okaże się, że wszystko jest już gotowe, to znak, że czas się przeprowadzić.
Urządzając dom starajmy się dobrze sprawę przemyśleć, zastanowić się nad naszymi potrzebami, nad tym co on sam ma o nas opowiadać. Nie bójmy się też go odmieniać, jeśli coś nas uwiera, to warto to zmienić. Nie ma nic gorszego niż mieszkanie w miejscu, którego nie lubimy, które nas przytłacza. Zawsze jest wyjście, trzeba tylko do niego dążyć krok po kroku…
Artykuł Kierunek zmiana, czyli kiedy wnętrze staje się domem. pochodzi z serwisu Home on the Hill - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, kuchnia, DIY.