I jak tam po Świętach Kochani? Po raz kolejny w życiu doszłam do wniosku, że nic tak nie męczy jak jedzenie i odpoczywanie, i znów jedzenie, i znów odpoczywanie… Ale z drugiej strony jakże to przyjemne!;) Mogłabym tak jeszcze z tydzień. Tylko pogoda nie dopisała, ten powrót zimy dobija mnie już bardzo. W Wielkanoc przywitał nas śnieg!! A ja już tyle kwiatów na zewnątrz kupiłam i teraz tylko drżę na samą myśl, że wszystko mi zwiędnie i zmarznie. Dobrze chociaż, że w domu tak ciepło i kolorowo. Dziś niosę Wam garść salonowych migawek, to pomieszczenie chyba nigdy mi się nie znudzi.
Znów jestem na etapie zagracania. Raz chowam wszystko żeby poczuć oddech, żeby wnętrze było takie nieprzeładowane, aby za chwilę wyciągnąć jeszcze więcej rzeczy na wierzch. No tak już mam. Kocham te wszystkie bibeloty, te skarby moje, kolorowe skorupy, tekstylia wszelakie, plakaty najróżniejsze, kwiaty w wazonie, książki na półkach. To wszystko tworzy charakter naszego domu, to daje przytulność, to sprawia, że jest tak po mojemu. Nie potrafię za długo wytrzymać we wnętrzarskim minimalizmie, nawet jakbym chciała, to nie dla mnie niestety.
Z uwagi na aurę panującą za oknem postanowiłam otoczyć się kolorem, są więc akcenty żółte, różowe i jak zwykle mięta. Królują nowe poduszki, cudny wianek, tulipany i tylko przy sprzątaniu wiecznie przeklinam jak mi to wszystko kurz zbiera. No ale cóż, jak ktoś ma naturę zbieracza, to później musi sprzątać wiecznie, taki los;) Kto ma podobnie, ręka w górę!:)
Obok plakatu Osieckiej przybył nowy z pewnym Panem, którego filmy uwielbiam od zawsze. I ten Woody Allen tak patrzy na mnie pociesznie, no podoba mi się bardzo. Muszę sobie tylko nowego kwiatka na ten mój regał kupić, bo ostatni uśmierciłam:/ Coś nie mam ręki do tych roślin, a tak je uwielbiam. Dobrze, że palma póki co rośnie pięknie, jej to mi by było żal ogromnie.
Otaczam się tymi kolorami, zbieram te wszystkie nowości i na wiosnę czekam. Poszła sobie nie wiadomo gdzie i chyba tutaj do nas na pomorze wcale nie ma ochoty wrócić. I choć dziś słońce w okna mi zagląda to zimno jest niesamowicie, wietrznie i tak kompletnie nie adekwatnie do pory roku. A ja bez ciepła funkcjonować nie potrafię, no bo ileż można. Mam nadzieję, że niedługo pogoda się odwróci, bo bardzo chciałabym pokazać Wam odsłonę naszego ogródka, w końcu skończyliśmy niekończącą się sagę pod tytułem malowanie płotu;))
I tak chciałam się z Wami przywitać dzisiaj, zaprosić na wycieczkę krajoznawczą po salonie i wygadać trochę. Poświąteczne rozleniwienie jeszcze króluje u mnie, ale biorę się w garść i zabieram do pracy. Znów u nas się dzieje, niedługo pokażę Wam pewną metamorfozę w pokoju dzieciaków, coś u nich zmalowaliśmy;) A co tam u Was Kochani, jak Święta? Ściskam Was ciepło, przesyłam pozytywne myśli, uśmiechy i życzę słońca jak najwięcej! Wszystkiego dobrego:** Teraz lecę, bo dzień mnie wzywa. Was też tak zawsze nawołuje?;))
Artykuł Wycieczka po salonie i poświąteczne rozleniwienie. pochodzi z serwisu Home on the Hill - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, kuchnia, DIY.