Nie mogłam już się doczekać, kiedy w końcu będą mogła pokazać Wam nasze białe pergole. Często pytaliście o nie, jak nam idzie malowanie, czy jesteśmy zadowoleni z efektu. Niestety pogoda nie rozpieszcza i dopiero w ostatni weekend udało nam się pstryknąć trochę zdjęć. Zabawy z tym płotem było sporo, malowanie naprawdę zajęło ogrom czasu, ale z efektu jestem ogromnie zadowolona! Uwielbiam jak mi teraz ta biel do domu wchodzi, jak mi rozświetla wszystko. Jesteście ciekawi tej małej metamorfozy? Zapraszam na post!
Ci co są z nami dłużej pewnie pamiętają nasze rozterki, kiedy postanowiliśmy deski tarasowe olejować na biało. Decyzja była trudna, bo nieodwołalna, ale dziś wiem, że to był świetny pomysł. Z tarasem nic złego się nie dzieje, a ja uwielbiam te nasze białe dechy. Została jeszcze kwestia pergoli otaczające ogródek z każdej strony. Wcześniej mieliśmy je pociągnięte dębową bejcą. Efekt był całkiem znośny, podobało mi się to połączenie koloru drewna z bielą. Jednak cały czas gdzieś w głowie chodziła mi myśl, a gdyby tak płot też zrobić na biało?…;) Nie mogliśmy tu jednak zastosować oleju tak jak na podłodze, bo wcześniej położona była już warstwa ciemnej bejcy. Jedyną opcją dla nas była więc farba do drewna, co oznaczało całkowite krycie. Wyobrażałam sobie, że ta biel wizualnie powiększy ten mój mały zakątek zieleni, rozjaśni, bo słońca u nas nie ma niestety w nadmiarze Ale bałam się, nigdzie nie mogłam znaleźć żadnej inspiracji jakby to mogło ostatecznie wyglądać. W dodatku nie wiadomo było, jak farba będzie kryć, czy nie zrobią się zacieki, plamy itd. No i tak od roku chodziliśmy wokół tych pergoli, aż w końcu postanowiliśmy zaryzykować. Mój Mąż miał z tym wiele pracy, oj wiele. Nie jest łatwo ręcznie pomalować każdą listewkę, w dodatku każda pergola potrzebowała dwóch warstw farby, ale efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Wizualnie powstało kolejne pomieszczenie, piękne przejście z domu na zewnątrz. Teraz to świetnie się łączy, współgra ze sobą. Zobaczcie tak było wcześniej (zdjęcie z zeszłego roku, dlatego wszystko bardziej już rozkwitnięte):
A tak teraz:
Nie zdecydowaliśmy się pomalować wszystkiego. Kratki na dole zdecydowaliśmy, że zostawimy takie jakie są, mam tam puszczone pełno powojników, winobluszcz itd., więc i tak zaraz zarosną, a później ciężko byłoby to co kilka lat odmalowywać. Żeby było spójnie wizualnie boczne kratki przy tarasie też zostawiłam drewniane, wydaje mi się, że przez ten zabieg wszystko wygląda bardziej naturalnie.
Teraz czekam aż mi w końcu wszystko zakwitnie, buchnie zielenią. Po pergolach zaraz będą pnąc się róże, winobluszcz, powojniki, zrobi się więc przytulniej. Nasadziłam tego wszystkiego jak wariatka, wiecznie tylko wysiewam, odwiedzam ogrodników itd. No niedługo mi w tym ogródku miejsca zabraknie:) Ale jak to cieszy! I o ile piękniejszy mamy widok z okien, zamiast podziwiać sąsiadujący blok, mam tą swoją małą biało-zieloną oazę.
Cieszę się z tej zmiany ogromnie, teraz czekam tylko aż w końcu nadejdą cieplejsze dni cobyśmy mogli z tego korzystać. To jednak jeszcze nie koniec, nadal wiele pracy przed nami. Rozplanowujemy rabaty, rozbudowujemy je, niedługo napiszę Wam o moich ulubionych roślinach na stronę południowo-wschodnią i te, które dają radę nawet w całkowitym cieniu. Będziemy też przerabiać fotele, które wylądują w ogródku, dziś właśnie mają do mnie przyjść, starowinki jedne, już nie mogę się doczekać, kiedy weźmiemy je w obroty. I jak Wam się podoba ta metamorfoza?:) Co sądzicie? Dajcie znać, uściski wielkie!
Artykuł Metamorfoza tarasu i ogródka odc.1 – malujemy płot na biało. pochodzi z serwisu Home on the Hill - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, kuchnia, DIY.